sobota, 26 kwietnia 2014
"zostać żebrakiem albo pijakiem"
Jakiś czas temu dostałam propozycję pracy na Majorce. Gdy tylko o tym usłyszałam byłam gotowa do wyjazdu. Już teraz i natychmiast. nie bardzo mnie interesowały warunki , nocleg itd. Wiedziałam, że praca była legalna, oferowali dach nad głową i jedzenie. Czego więcej potrzeba? Mój entuzjazm został zabity przez otoczenie. Teściowa roztoczyła wizję handlu ludźmi, ukochany powiedział "nie" i zamknął temat. W między czasie dostałam umowę o aktualną pracę. I jakoś wyjazd się oddalił. Żałuję i to bardzo. Stabilizacja nie jest moim marzeniem. Lubię moją robotę, ale nie wyobrażam sobie spędzenia w jednym miejscu kilku lat. Moja umowa kończy się jesienią, w głębi serca nie jestem pewna czy chciałabym, żebym mi ją przedłużyli. Na obecną chwilę jestem przywiązana do tego miejsca kilkoma zobowiązaniami. Jednak za jakiś rok będzie po sprawie. Co mnie będzie trzymać? Praca- znalazłam ją tutaj, znajdę i gdzie indziej, dom- wynajęta kawalerka, poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa- nuuuuda, on... i tu jest problem. Loki potrzebuje stabilizacji, chce mieć piękny dom, jego praca to jego życie. Nie wyobraża sobie zmian. I znajdź tu rozwiązanie. Wspominałam o ewentualnej przeprowadzce. Nic z tego. Nie pozostaje mi nic innego jak czekanie na wiatr :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz