wtorek, 25 lutego 2014

problemy, bijące się blondyny i moda na Majdanie

Gdy sądziłam, że moja sytuacja nie może się pogorszyć, okazało się że jednak może. Od dziś tkwię nie w bagnie, a w łajnie. Miałam nadzieję napisać jak już będzie po wszystkim. Niestety sytuacja jest na tyle skomplikowana, że musiałaby darować sobie blogowanie na długi czas. Nie będę opisywać szczegółów sytuacji. Powiem tylko, że sypie się wszystko. Gdzieś w ciemności pojawiło się nikłe światełko. Jednak boję się nim cieszyć. Mam wrażenie, że świat wokół mnie jest pisany patykiem na wodzie. Opowiem Wam o wszystkim gdy będzie pisany na atramentem na papierze.
Tymczasem mam nieodpartą chęć skomentowania dwóch wydarzeń z ostatnich kilku dni.

1. Tzw afera toaletowa.
Polski show-biznes podzielił się na dwa obozy. Jedni przyznają 100% rację Szulim, drudzy Dodzie. Natomiast my, zwykli śmiertelnicy, wyciągamy wnioski z tego, co łaskawie jest nam podane do wiadomości. Z komentarzy internautów wynika, że Doda (cham, prostak, robiący pieniądze gołym dupskiem) jest ta zła, a Szulim (ta bardziej inteligentna i bezbronna blondyna) jest ofiarą.
Zastanawiam się czy oby na pewno tak to wygląda i czy ludzie, nie znający obu pań i ich relacji mogą w jakikolwiek sposób je oceniać. Odnoszę wrażenie, że Dorota została skazana nie za sam rzekomy czyn, a sposób bycia. Jej image jest dość kontrowersyjny- pustak w ładnym opakowaniu. Doda nie panuje nad językiem, robi skandale i zarabia na wszystkim poza muzyką. Ale jaka jest Dorota? Nie znamy jej. Wg mnie musi być cholernie inteligentną bestią (ale to tylko moje zdanie). Ciężko zarobić na inteligencji, na głupocie zdecydowanie prościej.
Z kolei Agnieszka Szulim cieszy się lepszą opinią. Absolwentka UW, dziennikarka z jako taką klasą. Budzi zdecydowanie mniejsze emocje. Wydaje się być normalna i sympatyczna. W starciu z Dodą jest przegraną, ofiarą. No bo przecież ona nic nie zrobiła, dostała w wypudrowany pyszczek za chęć wysiusiania się.
Nie staję po żadnej ze stron. Chcę tylko zauważyć, że mało komu obija się mordę za niewinność (w biznesie istnieją subtelniejsze metody). Zawsze jest jakiś powód, a wina rzadko kiedy jest tylko po jednej stronie.
Reasumując- wg mnie jedna nie powinna babrać się w życiu prywatnym drugiej, a druga nie powinna prać pierwszej po pysku.

2. Modne rewolucjonistki na Majdanie, czyli bądź glamour.
Na litość! Ludzie zajmujący się modą chyba są pozbawieniu rozumu, empatii, taktu... mózgu! Jak można pisać o modzie na tle dramatycznych wydarzeń? Ludzie protestujący na Majdanie liczą się z możliwością śmierci, patrzą jak Ukrainiec zabija Ukraińca. Na pewno w trakcie rewolucji i walki człowiek myśli o swoim wyglądzie... Brak mi słów. Bardzo chciałabym porozmawiać z bęcwałami odpowiedzialnymi za ten nieszczęsny artykuł. Co tymi ludźmi kierowało? Sam tekst mógł być pisany przez copywriter'a, który zarabia od słowa. Jednak ktoś dopuścił to do druku.
Rewolucja, zabijanie, przemoc, wykorzystywanie narodu nie jest glamour!
Swoją drogą Rewolucjoniści są też oceniani. Często negatywnie, bo to Banderowcy. Dla Polaków Bandera bohaterem nie jest, ale też i ta rewolucja nie jest polska. Ukraińska piaskownica, ukraińskie zabawki. Chcą walczyć w imię rzekomej wolności czy czego tam, niech walczą. Nic nam do tego. Zajmijmy się własnym bajzlem, machlojkami, pałacami i zarobkami naszych oligarchów.

środa, 12 lutego 2014

wtf?! ja chciałam tylko spokoju ducha

Każdy ma swoją definicję szczęścia. Jedni potrzebują pieniędzy, inni miłości, jeszcze inni zdrowia. Tylko na co komu tylko jeden z wyżej wymienionych atrybutów? Wg mnie człowiek (a przynajmniej ja) potrzebuje spokoju. Na ów spokój składa się kilka czynników- odrobina pieniędzy, trochę miłości i jako takie zdrowie. Gdy następuje przesyt chociaż jednej z tych rzeczy (no może pomijając zdrowie) święty spokój jasny szlag trafia. Chcemy coraz więcej pieniędzy bądź poświęcamy siebie w imię miłości. Zatracamy siebie w imię czegoś tam. Z drugiej strony ciężko się żyje bez funduszy, a bez ukochanej osoby jeszcze gorzej. We wszystkim trzeba zachować umiar. Ja tego nie potrafię. W pogoni za miłością wpakowałam się w poważne tarapaty. Stąd moje wycofanie z życia i cisza na blogu. Sama sobie nie poradzę, a i na nikogo nie mogę liczyć. Czasem żałuję, że pozwoliłam sobie na związek. Po pierwszym razie, maksymalnie po drugim powinnam była się czegoś nauczyć. Poważny związek wyklucza spokój. Nie, nie żałuję tego konkretnego związku. Żałuję, że pokusiłam się o jakikolwiek. Umiesz liczyć, licz na siebie. Stara, dobra zasada.
Uprzedzam, że może być tu trochę cicho przez jakiś czas. Gdy uporam się z tarapatami wrócę do życia. A jeśli się nie uporam, ucieknę. Jak zawsze. Jestem w tym dobra.