piątek, 6 grudnia 2013

na stosie spłonęły moje ideały

Spośród wielu starych okien, tylko w nielicznych było zapalone światło. Większość uczniów pojechała na weekend do domu. Skrzydło tych lepszych było zupełnie opustoszałe. Nie pierwszy raz została sama na piętrze czy skrzydle. Przyzwyczaiła się do dźwięków, które dochodziły z pustych pokoi. Każdy dom ma swoją melodię, uczniowskie pokoje również.
Pochylała się nad książką, czytała po raz kolejny to samo zdanie, starając się je zapamiętać. Chwilami miała stanowczo dość. Miała wrażenie, że jej życie jest puste. Tylko książki i książki, w dodatku dziwnym trafem oceny nie odzwierciedlały czasu spędzonego na nauce.Jednak z drugiej strony była z siebie dumna. Wyprowadziła się z domu, była samodzielna i samorządna. Poza tym należała do grona tych mądrzejszych, lepszych. Nie wszystkie się lubiły, wręcz przeciwnie. Jednak w porównaniu z drugim skrzydłem, które było różnobarwną zbieraniną były elitarną grupą. Nie każdy mógł być jedną z nich. Bycie uczniem jednego z najlepszych liceów w Polsce było powodem do dumy. Nawet podczas zajęć wpajano im do głów, że to nie miejsce dla każdego, że są przyszłą elitą intelektualną tego kraju. Sam zabytkowy, trzypiętrowy budynek liceum robił wrażenie. Nie każda szkoła ma własny park, skórzane sofy w kafejce, stół bilardowy. Pomijam ogromny hol i witraż zamiast dachu, który był widoczny z parteru.
Co się stało z tą dziewczyną, z tą, która miała być w jakiejś elicie, z tą, która wyrwała się z małego miasta i z hukiem wdarła się do najlepszego liceum w Krakowie, które obiecywało świetlaną przyszłość?

1 komentarz: