wtorek, 19 listopada 2013

Dzika barmanka

Deszcz delikatnie stukał w okna, krople spływały powoli po szybie. W barze panował półmrok. Kilku klientów pochylało się nad gazetami. To było ponure popołudnie. Nikt nie zapamiętałby tego dnia, gdyby nie pojawienie się nowej. Za barem stała niewysoka brunetka. Z zakłopotaną miną wpatrywała się w menu, starając je zapamiętać. Cieszyła się z małego ruchu, nie czuła się pewnie za barem. No i ten nieszczęsny akcent. Ledwo otworzyła usta, a już wszyscy wiedzieli, że pochodzi ze wschodu. Nie chciała za dużo rozmawiać z klientami, wszystko czego jej brakowało to łatki dziewczyny ze wschodu. Z  rozmyślań wyrwał ją starszy pan w okularach. Chciał się czegoś dowiedzieć o niej. Dopytywał kim jest, skąd, a czy na długo zostaje. Po krótkiej rozmowie pożegnał się i wyszedł. Jeszcze tego samego wieczoru zjawiło się kliku stałych klientów w rożnym wieku. Wszyscy chcieli zobaczyć tę nową, zamienić z nią kilka słów.
Okazało się, że od lat nie było zmian w kadrze, więc nowa barmanka była niemałą atrakcją, a do tego jeszcze była Słowianką. Średnio cywilizowaną, żeby nie powiedzieć dziką dziewczyną ze wschodu.
Dziewczyna rozmawiała z nimi zupełnie normalnie, tak jak ze znajomymi. Szczerze i z prawdziwym uśmiechem.

Nie chciałam, żeby mnie polubili, nie udawałam. Rozbrajałam ich swoją szczerością, gdy pytałam w jakim kuflu powinnam podać piwo, a w jakim kieliszku koniak. Byłam sobą od pierwszego słowa i chyba tym ich ujęłam. Następnego dnia stała klientela urządziła własne zawody. Polegały one na zapamiętaniu mojego imienia, rozbawieniu mnie. Zyskałam przyjaciół zupełnie niechcący. Dzięki nim jakoś przetrwałam swoją pierwszą samodzielną zmianę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz