czwartek, 6 marca 2014

Słoneczna klitka

Wreszcie powolutku wychodzę na prostą. Znalazłam malutki i bardzo przytulne mieszkanko, z pracą powoli sytuacja się klaruje, burzliwa dyskusja z Lokim uświadomiła mi, co mu leży na wątrobie. Zostało jeszcze mnóstwo problemów, ale powoli widać światełko w tunelu.
Kilka słów o mieszkaniu- słoneczna klitka. Na początku poszukiwań marzyło mi się przestronne mieszkanie z tarasem i okazałą wanną. Marzenia szybko poszły w odstawkę w starciu z biurokracją. Musieliśmy się zdecydować na wynajem od osoby prywatnej, co oznacza wyższy czynsz za mniejszą powierzchnię. Wielkim plusem natomiast jest lokalizacja. Będziemy mieszkać w samym centrum miasteczka w starej kamienicy! To akurat bardzo mi odpowiada. Lokiemu już mniej, ale trudno. Przeżył w dżungli, na pustyni, w górach i gdzie tam jeszcze był, to i przeżyje w studio.
Mieszkanie jest czyste, porządnie ocieplone i dobrze wyposażone. Więc wszystko gra.

Poszukiwanie pracy w małym mieście to katorga. Nic nie ma! Absolutna katastrofa. Na szczęście mam swoje kasyno, gdzie co rusz można dorobić trochę grosza. Wizja stałej posady jest coraz pewniejsza, tylko muszę swoje odczekać. Co by sobie umilić oczekiwanie, teść postanowił mi pomóc w znalezieniu pracy sezonowej. Wyposażył mnie w odpowiednie numery telefonów, powiedział, co mam powiedzieć. Właściciele owych numerów kazali wysłać maila i czekać. No to grzecznie czekam. Po cichutku liczę, że w sezonie uda się mieć dwa etaty. Tylko jeszcze nie wiem, co na to szefostwo.

Mam nadzieję, że nie zapeszyłam tym wpisem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz