niedziela, 20 kwietnia 2014

Alleluja z kebabem w tle

Alleluja, Pan zmartwychwstał! Jakoś wcale mi nie do śmiechu. Pierwszy raz w życiu spędzam tak smutnie Wielkanoc. Po Wielkim Tygodniu, który był wyjątkowo trudny dla mnie, przyszła Niedziela. Miało być miło, fajnie i przyjemnie, a wyszło jak zwykle. Zaczęłam dzień od opierniczu. Moje Kochanie pobłogosławiło mnie na dzień dobry w swoim stylu. W pracy nie było lepiej. mieliśmy grupę 30 osobową, która od południa do godziny 17.00 siedziała i ruszyć się nie mogła. Dodam, że jak już wyszli to zostawili 2 euro napiwku. Gdy tylko wyszli, zaczęły nadciągać tłumy spragnionych klientów. i tak oto dwie kelnerki zostałyśmy z milionem brudnych szklanek, całą restauracją do sprzątnięcia i nieobsłużonym gośćmi. Nie dawałyśmy rady. W tej całej bieganinie zostałam okrzyczana jeszcze 2 razy. Nawet zagrożono mi zwolnieniem. A o co poszło? A no o to, że podeszła do baru kobieta, zamówiła, co miała zamówić. Cały czas stała przy barze, czekając na napoje. Postawiłam je przed nią i odwróciłam się do innego klienta. Pech chciał, że obok stała taca. Więc kobieta postawiła na tacy napoje i je przeniosła. Druga kelnerka akurat ten moment widziała. Ależ się zapieniła, że tak się nie robi, że nie można mnie samej zostawić, że mnie wyleją za to i drze japę. Tłumaczę jak krowie na rowie, że taca stała obok i dziewczyna sama ją wzięła. Odpowiedziała mi burknięciem. No to dalej tłumaczę; jak chłop zamawia piwo przy barze, to lecisz za nim i dopytujesz gdzie raczy posadzić dupsko? Nie! Jak zamawia przy barze i nie prosi o podanie do stolika, to stawiasz przed nim i tyle.
Dotarło do niej, pobuczała, że muszę uważać, bo za takie rzeczy się zwalnia, ale odpuściła. Kolejny opiernicz dostałam za myślenie o ogólnym dobrze naszego przybytku. Parasole i inne tworzące cień cuda były pootwierane, a akurat wiało jak szlag. Więc mówię, że trzeba pozamykać, bo się wszystko połamie (tak jak w zeszłym tygodniu). A ta we wrzask, że mamy tłum ludzi, a ja o pierdołach myślę. W tym momencie mnie szlag jasny trafił, więcej się słowem do niej nie odezwałam. Co za sfrustrowany i niemyślący babsztyl. Ale czego oczekuję od kobiety, która pozwoliła sobie na dziecko z facetem, który regularnie prał ją po mordzie, która nie ma matury, całe życie jest kelnerką i nie zamierza nic zmieniać. Nie krytykuję wyboru zawodu czy braku konkretnego wykształcenia. Krytykuję nic nie robienie ze swoim życiem. Jak zaczęła pracę 10 lat temu jako zwykła kelnerka tak jest nią nadal. W tym zawodzie też można awansować, ale jej się nie chce. Mam alergię na takich ludzi.
Po powrocie do domu okazało się, że nikogo nie ma. Więc siedziałam sam, zajadając się zupą pomidorową. Na zakończenie wieczoru planuję hamburgery i frytki. Święta marzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz